Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
1 z 17
Podstawą są sprawne ciało i umiejętności: biegania, skakania, wspinania. Ale zwolennicy dodają: to trening nie tylko dla ciała, ale i psychiki.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
2 z 17
Wywodzący się z Francji le parkour uczy sobie radzić z każdymi wyzwaniami. - David Belle, ojciec chrzestny le parkour, powiedział kiedyś: 'Czujemy wolność, lecąc nad przeszkodami, które wy omijacie każdego dnia'. Tym się kierujemy - mówi Niuniek.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
3 z 17
Osoba uprawiająca le parkour to traucer. W Częstochowie jest ich około 40. Są podzieleni na drużyny-klany, ale często ćwiczą razem.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
4 z 17
Najmłodsi mają 14 lat, najstarsi - ponad 20. Gimnazjaliści, licealiści. - Pilnujemy młodszych, bo szarżują, a za mało potrafią - mówią starsi. - W grupie zawsze jest bezpieczniej, jeden pilnuje drugiego, asekuruje - dodają.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
5 z 17
Na treningach-zlotach spotykają się zwykle raz w tygodniu. Na samym początku trzeba nauczyć się rolla (najprościej - fikołka przez ramię). Przydaje się np. przy skokach z wysokości, bo nie traci się prędkości jak przy zwykłym zeskoku. Potem biegnie się dalej, robiąc dziesiątki ewolucji, o których zwykły człowiek może tylko pomarzyć.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
6 z 17
To tani sport. Trzeba mieć tylko dobre buty.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
7 z 17
Ale le parkour to także sport urazowy: skręcone kostki i uszkodzone kolana to norma. - Dlatego przed treningiem trzeba rozgrzać wszystkie mięśnie, ścięgna - wyjaśnia Haze. - Ale jak ktoś upadnie na głowę, to rozgrzane mięśnie nie pomogą - sugerujemy. - Ja ostatnio upadłem i nic mi się nie stało - śmieje się Niuniek.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
8 z 17
Można ich spotkać we wszystkich częstochowskich dzielnicach. Nie wszyscy ich akceptują. - Wariaci, chuligani, wandale - często słyszą.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
9 z 17
- Jacy wandale?! - oburzają się. - Przecież nic nie niszczymy. Barierki czy schody, z których skaczemy? Lepiej żebyśmy siedzieli całymi dniami na ławce przed blokiem? - pytają. Co na to rodzice? - Na początku protestowali, teraz jest OK - mówi Bosper.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
10 z 17
Każdy zaczynał podobnie - przed blokiem, z kolegami. Potem przez internet dowiadywali się o istniejących grupach. Jeden wciągał drugiego. Uczyli się, jak być z grawitacją na bakier.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
11 z 17
Teraz zapytani, co ich pociąga w le parkour, mówią: - Czuję się wolny. - Sprawdzam się. - Robię coś, czego inni nie potrafią. - Przełamuję własne bariery. - To moje życie.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
12 z 17
Barierka przydaje się do stania na rękach - pokazuje Trzmielu. Haze wolał ją przeskoczyć (tzw. rail flip).
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl / a^=K[3~r]cDg?u}\{Su-Ukmmem-Te\q{qLmcR>w;ZQ:8Y#sv;=?3R+*k}Vh~?[md71nOeK>feZ=;V?L56;v;[&jN{CucnQ{6dU,c@k98K6fDWFWK
13 z 17
Na placu Biegańskiego przed jego remontem było mnóstwo przeszkód do pokonania. Bosper właśnie robi back flipa (skacze do tyłu).
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
14 z 17
Haze wskakuje na murek niedaleko pawilonów na ul. Dekabrystów. Są jednym z ulubionych miejsc częstochowskich traucerów
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
15 z 17
Skoki, te zwykłe i połączone ze sztuczkami, to jedna z najważniejszych rzeczy w le parkour.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
16 z 17
Małpa, 14-latek, pokazuje tzw. flagę na znaku przy ul. Jasnogórskiej.
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
17 z 17
Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy 31 marca 2007 r.
Wszystkie komentarze