Sędziowskie kleksy
Wojciech Grodzki i Marek Wojaczek to wśród żużlowych arbitrów uznane autorytety. Nieraz prowadzili zawody z cyklu Grand Prix i nieraz... zaskakiwali kontrowersyjnymi decyzjami. Potrafili krzywdzić nawet swoich, czego w swoim czasie doświadczył Tomasz Gollob. Tym razem padło na nas.
W Częstochowie sędzia musiał wykluczyć Rafała Szombierskiego (był winny przerwania wyścigu), ale czerwoną kartkę pokazał mu pochopnie. Biorąc pod uwagę, że to był trzeci wyścig, wymierzył karę na wyrost, mającą ogromny wpływ na przebieg meczu. Tym bardziej że Włókniarz miał w rewanżu atut w postaci bardzo dobrze jeżdżącego Artura Czai, z którego na pewno by skorzystał, puszczając go w miejsce Szombierskiego. Żółty kartonik dla ''Szuminy'' wystarczyłby w zupełności i byłby adekwatny do przewinienia - celowego, jak uznał Wojaczek, upadku i zwlekania z opuszczeniem toru.
Swoją drogą, jeżeli Szombierski rzeczywiście upadł celowo, a potem symulował (po meczu tłumaczył, że nie mógł w stać, bo ma dyskopatię), to powodu do dumy nie mamy. Część kibiców tak właśnie oceniała to zdarzenie, twierdząc jednocześnie, że ''kombinowanie nie popłaca'', a defekt Holty w ostatnim wyścigu to ''palec boży?.
Tak czy inaczej w Częstochowie nie popisał się sędzia Wojaczek, a w Toruniu Grodzki. O ile interpretację sytuacji związanej z kraksą Emila Sajfutdinowa można uznać za słuszną, to wykluczenie Czai z biegu juniorów - na pewno nie. Konsekwencją była tu utrata cennych punktów. Powtórkę 5:1 wygrali gospodarze i dzięki temu stanęli na nogi.
Wszystkie komentarze